Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Republika - Nowe sytuacje

Republika - Nowe sytuacje
1983 Polton

A1. Nowe sytuacje    4:25
A2. System nerwowy    3:40
A3. Prąd    4:22
A4. Arktyka    4:00
A5. Śmierć w bikini    4:25

B1. Będzie plan    3:40
B2. Mój imperializm    3:40
B3. Halucynacje    3:20
B4. Znak "="    2:46
B5. My lunatycy    4:20

To moja polska płyta życia i nic się w tej sprawie nie zmieniło od ponad czterdziestu lat, kiedy pierwszy raz włożyłem krążek do wówczas posiadanego adapteru marki Unitra. Choć nie była to moja pierwsza płyta w ogóle, którą usłyszałem - pierwsze były albumy koncertowe TSA i Perfectu - to "Nowe sytuacje" były pierwszym muzycznym zjawiskiem, które poznałem i uznałem, że takim jest. Zjawiskiem, bo po wysłuchaniu płyty zrozumiałem, że mam do czynienia z czymś więcej niż tylko muzyka. Dotychczas muzykę uznawałem jedynie za rozrywkę, coś błahego, fajnego, ale niezbyt istotnego. Dopiero "Nowe sytuacje" spowodowały, że zacząłem inaczej na nią patrzeć. Dostrzegłem, że istnieje coś takiego jak sztuka, że muzyka jest jej częścią i że ona do mnie przemawia. A miałem wtedy ledwo 10-11 lat. Dla takiego chłopaczka to był prawdziwy cios między oczy, który spowodował, że wszedłem na ścieżkę, z której choć zbaczałem po drodze, to jednak do dzisiaj nią kroczę. Później oczywiście było wiele innych płyt i wiele innej muzyki, ale zanim nawet pokochałem Ultravox a później Depeche Mode i kolejnych wykonawców, to najpierw były "Nowe sytuacje" i Republika. Zaczynałem od muzyki rockowej, a nie elektroniczno-syntezatorowej. Tak naprawdę to jednak oba nurty były obecne w mojej percepcji równolegle, bo przecież synth popowe hity, które do mnie docierały zewsząd w tamtym czasie też podobały mi się. Ale pierwsza była Republika i chcę to jeszcze raz podkreślić. Nie dość zatem, że pierwsza u mnie była muzyka rockowa, to w dodatku polska muzyka rockowa.

Album "Nowe sytuacje" nie tylko brzmiał jak zjawisko z innego świata, ale również tak wyglądał. Rozkładana okładka tego longa w czarno-białe pasy, koperta, w której znajdowała się płyta również w czarno-białe pasy a na dodatek czterostronicowa wkładka z tekstami także w czarno-białe pasy. Ta niesamowita konsekwencja graficzna świetnie korespondowała z bezkompromisową muzyką i niesamowitymi tekstami, które mój młody umysł nie do końca wtedy obejmował. Była w nich jakaś tajemnica, podteksty, które trochę rozumiałem, a trochę ich nie rozumiałem, co dodawało muzyce niezwykłości. W dodatku ta szarpana, gwałtowna, nerwowa muzyka miejscami była prawdziwie chwytliwa i na swój sposób przebojowa. Po wysłuchaniu płyty raz, włączałem ją kolejny raz i jeszcze kolejny, i znowu następny, i znowu... Ile się tylko dało. Płyta grała u mnie na okrągło i bez przerwy w każdej możliwej wolnej chwili. Chciałem się nią nasycić, ale kolejne odtworzenia nie przybliżały mnie do celu. "Nowe sytuacje" były jak bezkresne morze, którego nie byłem w stanie ani objąć rozumem, ani doświadczyć emocjonalnie. W gruncie rzeczy tak jest z tą płytą do dzisiaj. Choć przesłuchałem ją już niezliczoną ilość razy, to gdy włączam po raz kolejny, zawsze czuję tę samą ekscytację, którą odczuwałem ponad czterdzieści lat temu.

Już nagranie tytułowe, od którego zaczyna się album wytycza kierunek muzyki. Po krótkiej serii delikatnych gitarowych akordów wchodzi gwałtowany, surowy bit perkusyjny i charakterystyczny "jąkający się" wokal Ciechowskiego, który kilkukrotnie powtarza "To nowe nowe nowe nowe nowe sytuacje". Rwane frazy wyrzucane z gniewem i mocą z gardła Ciechowskiego, czasami cedzone, czasami wykrzyczane są tak dosadne, że trudno przejść obok nich obojętnie. Ta surowa, gwałtowana muzyka nagle przełamana zostaje przez solo grane na flecie. Mimo to nie gubi nic ze swojego zdecydowania i pewności. "System nerwowy" zaczyna się spokojniej, choć nerwowo, jak wystukiwany kod Morse'a, ale już pod koniec pierwszej minuty utwór przez moment zyskuje wręcz punkową zadziorność, by po chwilę wrócić do wystukiwania kodu Morse'a a później znowu do rockowej gwałtowności.

"Anteny
Sygnały anten
Sy-sygnały
Komunikaty
Sy-systemy
Systemy światów
A-anteny
Komunikaty
Systemy
Nerwowe świata-ta-ta-ta-ta"

W utworze znowu zastosowanie znajduje partia fletu. "Prąd" rozpoczynają zdecydowane akordy na pianinie, które nadają nagraniu rytm. Za nimi podążają: bas Kuczyńskiego i perkusja Ciesielskiego. Rytm jest dominującym elementem aranżacji, a delikatne gitarowe zagrywki rytmiczne Krzywańskiego początkowo mają jedynie charakter kolorystyczny. Na przodzie jest też gniewny, nieco desperacki śpiew Ciechowskiego i proste surowe bębny. Pod koniec trzeciej minuty narasta jednak zgiełk i riffy gitarowe stają się mocniejsze, do tego dochodzi agresywna partia fletu, co powoduje wręcz kakofonię dźwiękową. Po chwili jednak brzmienie krystalizuje się, by na końcu utworu znowu wrócić do chaosu i w nim zakończyć swój bieg. "Arktyka" miała nosić tytuł "Syberia", ale na to nie zgodziła się Cenzura. Żeby ratować utwór, zmieniono tytuł i jako "Arktyka" nagranie stało się jednym z największych przebojów zespołu. Wszystko zaczyna się od wiatru, kilku rytmicznych szarpnięć strunami gitary i delikatnego śpiewu: 

"Syberia właśnie w tobie w tobie jest
Arktyka biała w tobie leży też
I nie ma w tobie żadnych ciepłych stref
Syberia właśnie w tobie leży"

Ale już po chwili sytuacja ulega radykalnej zmianie i Ciechowski wręcz krzyczy: 

"Lodowce już podchodzą pod nasz dom
Spod twoich powiek patrzy na mnie śnieg
Codziennie rano zmywam z twarzy szron
Na naszych mapach nie ma ciepłych stref"

W trzeciej minucie słychać mocniejsze riffy gitary Krzywańskiego. Po chwili sytuacja znowu ulega uspokojeniu i wracamy do wiatru, wspartego delikatnymi partiami fortepianu w tle i niemal szepczącego wokalu Ciechowskiego. Po raz kolejny następuje zmiana tempa i słychać mocne bębny Ciesielskiego oraz gwałtowny śpiew Ciechowskiego. Nagle wszystko urywa się i kończy cichnącymi powiewami wiatru. Kontrast delikatności z gwałtownością jest charakterystycznym elementem przekazu Republiki.  "Arktyka" jest tego przykładem, ale i następny utwór pt. "Śmierć w bikini" jest zbudowany według podobnego schematu. To drugi największy przebój z debiutanckiej płyty. Patrząc na tekst, to niemal erotyk:

"Na plaży jesteś ze mną pani
Już nic nie zdoła mnie ocalić
Twój zapach chce
Twój zapach chce
Bym objął cię leciutko w talii"

Ale tempo, śpiew, motoryka utworu nie ma nic wspólnego z romantyzmem. To kolejna ekspresyjna, mocna kompozycja, przełamana w połowie partią fletu i delikatniejszym, choć "jąkającym się" śpiewem Ciechowskiego. "Śmierć w bikini" to kolejny przebój-nie-przebój, który stał się wielkim hitem Republiki. Nagranie kończy stronę A płyty.

Stronę B rozpoczyna "Będzie plan", który jest prostym, niemal rock'n'rollowym utworem utrzymanym w szybkim tempie. Mniej tutaj przejść, kontrastów i typowych dla pierwszej strony płyty rytmicznych łamańców. Podobny w swojej prostocie jest "Mój imperializm", ale tutaj słychać niemal hardrockowe riffy gitarowe na początku. Później gitara nabiera cech rytmicznych, choć hardrockowe riffy również powracają. "Halucynacje" to pierwsza ballada z prawdziwego zdarzenia, w której na plan pierwszy wysuwają się syntezatorowe partie grane na Moogu. Ciechowski śpiewa w większości nagrania spokojniej, ale w tym nagraniu  powraca większa ekspresja. Są też przyśpieszenia tempa i coś w rodzaju sola gitarowego Krzywańskiego w trzeciej minucie. Za sprawą kompozycji "Znak "="" powracamy do szybkiego tempa i prostego rock'n'rolla oraz chwytliwego refrenu. Druga strona wydaje się prostsza a może nie aż tak zaskakująca jak strona A, ale pozostaje nie mniej interesujące. Album kończy kompozycja "My lunatycy", w której śpiew Ciechowskiego ma w sobie coś nostalgicznego i nierealnego. Choć to również kompozycja prostsza i zwyklejsza, to tekst jest nad wyraz poważny i wpisuje się w nastrój stworzony na początku "Nowych sytuacji":

"Somnabuliczni połykamy karmę
Z księżycowych tac
I nikt nie pyta nas czy chcemy bo nikt
Już nie budzi nas
I świeci lunatyczny luna-luna-luna- lunapark
Somnabulicy so-so-so-so somnabulicy so-so"

W utworze zwraca uwagę partia gitary basowej, która w pewnym momencie wysuwa się wręcz na pierwszy plan. Gitara Krzywańskiego pełni funkcje rytmiczne. Trudno nie odnieść wrażenia, że Ciechowski swoimi tekstami wprowadza nas w klimat Franza Kafki i "Jozefa K.", co doskonale korespondowało z otaczającą obywatela PRL sytuacją realnego socjalizmu i totalitarnego państwa, szczególnie po wprowadzeniu stanu wojennego. Koncepcje Cichowskiego stworzyły prawdziwe dzieło polskiej popkultury. Trzeba jednak podkreślić, że nie wszystko w Republice było jego zasługą. Czarno-biały wizerunek zespołu, który w tak konsekwentny sposób zaprezentowano na debiutanckiej płycie, to dzieło ówczesnego menadżera Republiki Andrzeja Ludewa, z wykształcenia architekta, który tak o tym mówił w wywiadzie dla Teraz Rocka: "To było na pierwszym spotkaniu, chyba jesienią 1981 roku. Już wtedy rozmawialiśmy ogólnie o swoich rolach w tym przedsięwzięciu, a szczególnie o tym, co ja tam miałbym robić jako menadżer. I narzuciłem to swoje czarno-białe myślenie o wizerunku Republiki. To dotyczyło nie tylko sposobu ubierania się muzyków, ale też plakatu i sztrajfu. To miało być ogólnym schematem.(…)" [Teraz Rock nr 2 (108) 2012]. Ciechowski genialnie połączył ten schemat ze swoimi tekstami i kompozycjami. A pozostali muzycy wzbogacili Republikę o swoje zaangażowanie przy tworzeniu aranżacji nagrań. W efekcie otrzymaliśmy muzykę nieśmiertelną, do której można powracać wciąż i wciąż. Dla mnie "Nowe sytuacje" to bezapelacyjnie najważniejsza płyta polskiego rocka. Ocena może być tylko i wyłącznie maksymalna [10/10| a gdyby się dało to i [11/10].

Andrzej Korasiewicz
02.10.2025 r.