Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Orchestral Manoeuvres In The Dark - Orchestral Manoeuvres In The Dark

Orchestral Manoeuvres In The Dark - Orchestral Manoeuvres In The Dark
1980 Dindisc

1. Bunker Soldiers 2:51
2. Almost 3:40
3. Mystereality    2:42
4. Electricity    3:32
5. The Messerschmitt Twins 5:38
6. Messages 4:06
7. Julia's Song    4:40
8. Red Frame/White Light 3:11
9. Dancing 2:59
10. Pretending To See The Future 3:48

OMD to, obok Gary Numana, The Human League, czy Ultravox, pionierzy brzmień syntezatorowych, które rodziły się na przełomie lat 70. i 80. wraz z rozwojem samych instrumentów - syntezatorów. Kolejne przełomy technologiczne powodowały, że syntezatory stawały się coraz bardziej dostępne a zafascynowani nimi muzycy zaczęli w oparciu o tę nowatorską technologię tworzyć nową, wówczas wydawało się futurystyczną, muzykę. Tak właśnie początkowo określani byli pionierzy synth popu, mianem twórców futurystycznych. Nie byłoby tej fascynacji syntezatorami bez niemieckich eksperymentatorów z grupy Kraftwerk. Nie w przypadku każdego brytyjskiego artysty fascynacja muzyką Kraftwerk była konieczna, by zainteresować się syntezatorami. Np. Gary Numan zaczął tworzyć muzykę syntezatorową trochę z przypadku, dlatego że w studiu, w którym nagrywał z Tubeway Army natknął się na synteztory i postanowił je przetestować. Nowy instrument zafascynował go tak mocno, a przy okazji dał poczucie większej samodzielności i kontroli nad tworzoną muzyką, że szybko brzmienie jego twórczości zdominowały syntezatory. Artysta porzucił też projekt Tubeway Army i stał się Gary Numanem grającym futurystyczną muzykę i wyglądającym jak android. 

Numan był pierwszym twórcą muzyki z dominującymi syntezatorami w repertuarze, który podbił swoją muzyką brytyjską scenę a jego przebój "Cars" stał się rozpoznawalny na całym świecie. Numan w 1979 roku niepodzielnie rządził w Wielkiej Brytanii, a jego koncerty przyciągały tłumy "numanoidów". W tym czasie przekształceniom ulegał projekt Ultravox, który wkrótce usłyszeliśmy w nowej odsłonie z Midge Urem na wokalu i w otoczeniu "nowych romantyków". Debiutancką płytę miała już na swoim koncie formacja The Human League z Sheffield, ale ich muzyka początkowo nie była komercyjna i nie udało jej się dotrzeć do szerszej publiczności. Przełom przyszedł dopiero w 1981 roku dzięki płycie "Dare".

Na szersze wody próbowali przebić się także panowie Andy McCluskey i Paul Humphreys, działający pod nazwą OMD. Oni należeli niewątpliwie do frakcji fascynatów twórczością Kraftwerk. Zaczęło się to już w 1975 roku, gdy niemiecka formacja przybyła do Anglii na koncerty, wówczas promując płytę "Radio-Aktivität". To był impuls, który pchnął założycieli OMD do rozpoczęcia przygody z muzyką. Tak jak w przypadku wielu twórców punkowych oraz postpunkowych tym impulsem było zobaczenie na żywo Sex Pistols, tak w przypadku muzyków OMD były to brytyjskie koncerty Kraftwerk.

Założyciele OMD grali przez kilka lat w różnych konfiguracjach. Od 1977 roku działali pod nazwą Id, m.in. razem z perkusistą Malcolmem Holmesem, przyszłym członkiem OMD. Tworzyli też formację pod nazwą VCL XI. To właśnie ona w 1978 roku została przemianowana na Orchestral Manoeuvres in the Dark. Grupa już jako OMD zadebiutowała na koncercie w Liverpoolu w październiku 1978 roku. W lutym nakładem Factory Records ukazał się debiutancki singiel „Electricity”, ale nie odniósł sukcesu komercyjnego. Mimo wszystko singiel zrobił wrażenie w branży muzycznej i przyczynił się do podpisania przez zespół kontraktu płytowego z wytwórnią Dindisc. W tym czasie OMD grało też jako support Joy Division, ale przełomowe okazało się zaproszenie zespołu w 1979 roku do roli supportu przez Gary Numana, który wówczas był na absolutnym topie w Wielkie Brytanii. Numan występował w glorii wykonawcy grającego muzykę przyszłości, wypełniając największe obiekty na Wyspach Brytyjskich. Granie z Numanem na jednej scenie musiało przyczynić się do zwiększenia rozpoznawalności OMD i tak się stało. Należy dodać, że w przyszłości role się odwrócą. Po kilku latach to OMD było gwiazdą pierwszej wielkości a Numan został zepchnięty na margines brytyjskiej muzyki pop. W 1993 roku to Numan supportował OMD podczas trasy koncertowej po brytyjskich arenach. 

Dzięki kontraktowi z Dindisc OMD mogło przystąpić do nagrywania debiutanckiej płyty długogrającej. Panowie dostali zaliczkę i rozpoczęli pracę nad materiałem. Zamiast jednak wynająć studio i w nim na szybko nagrać płytę, zaliczkę od Dindisc wykorzystali na zbudowanie własnego studia nagraniowego w Liverpoolu, The Gramophone Suite. Andy McCluskey i Paul Humphreys nie wierzyli jeszcze w swoje siły i spodziewali się, że po nagraniu płyty z powodu jej słabej sprzedaży, wytwórnia ich porzuci. Chcieli, by coś pozostało po pieniądzach, które otrzymali od wytwórni. Dzięki własnemu studiu mogliby kontynuować działalność nawet po spodziewanym porzuceniu zespołu przez wytwórnię. Jak bardzo OMD mylili się wiemy dzisiaj wszyscy. OMD nie tylko nie zostali porzuceni przez Dindisc, ale po osiągnięciu sukcesu komercyjnego, sami zostawili swoją pierwszą wytwórnię i przeszli do większej.

OMD przystępując do nagrywania "Orchestral Manoeuvres In The Dark"  mieli sporo gotowego materiału, który powstawał jeszcze w czasach, gdy grali pod innymi nazwami. Na debiutanckim albumie OMD znalazł się utwór "Electricity", który był pierwszą kompozycją McCluskeya i Humphreysa w ogóle. Nagranie zostało wydane jako debiutancki singiel OMD jeszcze w 1979 roku. Na singlu znalazła się również na stronie B wczesna wersja „Almost”. „Julia's Song” i „The Misunderstanding” były pozostałościami po prekursorze OMD, zespole Id. Wszystkie te utwory znalazły się na debiutanckim albumie OMD. McCluskey i Humphreys musieli dopisać kilka nowych utworów ("Pretending to See the Future" i „The Messerschmitt Twins”) a resztę zarejestrowali ponownie. W efekcie otrzymaliśmy pierwszą w historii zespołu odsłonę mieszanki chwytliwych przebojów oraz fragmentów bardziej eksperymentalnych. To bardzo charakterystyczna cecha  większości płyt OMD. Członkowie zespołu podkreślali w wywiadach, że ich ambicją jest tworzenie nagrań tak przebojowych, jakie ma swoim repertuarze ABBA w otoczeniu eksperymentalnej elektroniki na miarę nawet twórczości niemieckiego kompozytora muzyki awangardowej Karlheinza Stockhausena. Niewątpliwie muzycy nawiązywali w ten sposób do swoich mistrzów, grupy Kraftwerk.

Płyta "Orchestral Manoeuvres In The Dark" zaczyna się od niespełna trzyminutowego, rytmicznego "Bunker Soldiers" z przestrzennymi, surowymi partiami syntezatorów w tle. Kolejny utwór pt. "Almost" rozpoczyna soczysta partia syntezatorowa, który zawsze robi na mnie wielkie wrażenie, dzięki swojemu rozmachowi i przestrzeni. Partia syntezatorowa nie jest grana ciągle, ale powraca w tym utworze, za każdym razem upewniając mnie, że właśnie za takie brzmienie najbardziej kocham muzykę syntezatorową. Zupełnie innym nagraniem jest kolejne pt. "Mystereality", w którym na czoło wysuwa się solówka grana na... saksofonie, obsługiwanym przez Martina Coopera. Syntezatorowo-rytmiczna instrumentacja nagrania brzmi trochę jak prymitywna muzyka z pierwszych gier komputerowych na automatach albo melodyjka z zegarka. Ale ten saksofon robi robotę. Następnie mamy pierwszy hit OMD pt. "Electricity", który dopiero po ponownym wydaniu go na singlu w 1980 roku został odnotowany na brytyjskiej liście przebojów, choć zaledwie na... 99. pozycji. Wyżej zaszedł drugi singiel pochodzący z płyty pt. "Red Frame/White Light" (ósmy na albumie), który moim zdaniem ma mniejszy potencjał hitowy niż "Electricity". Zupełnie nie rozumiem jak to możliwe, że takie nagranie jak "Electricity" nie stało się wtedy dużym przebojem. Ale w mojej świadomości zawsze to był pierwszy wielki hit zespołu. Tak naprawdę jednak dopiero trzeci singiel pt. "Messages" (szósty na płycie) osiągnął prawdziwy sukces komercyjny docierając do 13. miejsca na brytyjskiej liście przebojów.

Między hitowymi "Electricity" a "Messages" mamy na debiucie OMD bardziej eksperymentalny, ale nadal w formie piosenkowej "The Messerschmitt Twins". Utwór kończy w spokojny sposób stronę A winyla. Strona B rozpoczyna się od wspomnianego hitowego "Messages". Podobnie jak w przypadku "Electricity" o przebojowości nagrania świadczy nie śpiewany refren, którego nie ma, ale chwytliwa melodia grana na syntezatorze. W kolejnym nagraniu pt. "Julia's Song" wiodąca jest partia basu, która obudowana jest przestrzennymi, warstwowymi partiami syntezatorów oraz śpiewem McCluskeya. Na instrumentach perkusyjnych gra tutaj Malcolm Holmes. Ósmy na płycie, wspomniany już drugi singiel pt. "Red Frame/White Light" to utwór o nieco synkopowanym rytmie i wyrazistych melodiach syntezatorowych, ale tym razem również z chwytliwym, śpiewanym refrenem. Zbliżając się do końca albumu otrzymujemy udziwniony "Dancing". Nagranie rozpoczyna się od dźwięków orkiestrowych, by za chwilę usłyszeć dziwne syntetyczne brzdęki, dźwięki syreny alarmowej oraz przetworzone wokale. To ta eksperymentalna strona OMD, którą nie każdy lubi. Niektóre eksperymentalne fragmenty twórczości OMD bronią się po latach, ale "Dancing" moim zdaniem nie. Płytę zamyka piosenkowy "Pretending To See The Future" o mechanicznym rytmie i niemal mruczanym na początku wokalu McCluskeya, który przybiera na mocy wraz z rozwojem utworu, ale w głównej części pozostaje nieco przytłumiony. W tle słychać również melodie syntezatorowe oraz pojedyncze dźwięki syntetyczne  bliżej niezidentyfikowanego pochodzenia. To dobre zakończenie debiutanckiej, trochę nierównej płyty zespołu. Muzyka na debiucie OMD zapowiada jednak, że mamy do czynienia ze wschodzącą wówczas gwiazdą muzyki syntezatorowej. 

Płyty po latach słucha się nadal dobrze, choć są na niej również słabsze momenty ("Dancing"). Nic jednak nie zastąpi tych prekursorskich, surowych brzmień generowanych przez pierwsze syntezatory, które można usłyszeć na "Orchestral Manoeuvres In The Dark" a także innych płytach wydawanych na przełomie lat 70. i 80. przez The Human League, OMD czy Ultravox. Choćby współcześni naśladowcy bardzo się starali, używając nawet instrumentów z epoki, a nie komputerowych wirtualnych maszyn, to i tak nie odtworzą tej specyficznej atmosfery i mentalności sprzed prawie pół wieku. To wszystko zaklęte jest w tych pierwszych nagraniach prekursorów muzyki syntezatorowej i dlatego cały czas warto do nich wracać. Tak jak do płyty "Orchestral Manoeuvres In The Dark". [9/10]

Andrzej Korasiewicz
09.08.2025 r.