
Klaus Mitffoch - Klaus Mitffoch
1984 Tonpress
Strona TA
1. Śpij aniele mój
2. O głowie
3. Wiązanka pieśni bojowych
4. Nie jestem z nikim
5. Klus Mitroh
6. Wiązanka cz.IV
7. Jestem tu jestem tam
8. Muł pancerny
9. Powinność kurdupelka
10. Strzelby
Strona TAMTA
11. Nad ranem śmierć się śmieje
12. Tutaj wesoło
13. Ewolucja, rewolucja i ja
14. Dla twojej głowy komfort
15. Siedzi
16. Strzeż się tych miejsc
Debiutancka płyta Klausa, to płyta już dzisiaj legendarna. Na jej temat nie da się powiedzieć wiele nowego i nie taka będzie rola tego tekstu. Recenzja powstaje, bo zwyczajnie nie uchodzi, żeby na stronie Alternativepop.pl nie było o niej prawie nic. Prawie, bo jej ślad znajdziecie w moich dwóch rankingach - "100 polskich płyt wszechczasów - lista osobista" z 2011 roku [zobacz ranking >>] i "100 polskich płyt 80's POP (1980-1989) - moje ulubione" z 2024 roku [zobacz ranking >>] . W tym pierwszym płytę umiejscowiłem na trzecim miejscu, w drugim na piątym. I to raczej bardzo zachowawcze oceny, bo są tacy, którzy stawiają ją na samym szczycie podobnych swoich zestawień.
O płycie wspominam też przy okazji relacji z łódzkiego koncertu Lecha Janerki z kwietnia 2024 roku [czytaj relację >>] : "Gdy gdzieś w 1985 roku kupiłem kasetę Tonpressową "Klaus Mitffoch" słuchałem jej na okrągło. Moim celem stało się zdobycie winyla, żeby usłyszeć tę muzykę w stereo. Wówczas miałem stereofoniczny adapter Unitry, ale korzystałem z monofonicznego radiomagnetofonu Marta. Winyl był już wtedy niedostępny w mojej okolicy. Szukałem go we wszystkich możliwych miejscach. W końcu udało mi się go nabyć w jakimś kiosku Ruchu, podczas wakacji. Nie pamiętam już czy było to gdzieś nad morzem czy w Sulejowie, bo to były moje lokalizacje wyjazdów wakacyjnych. A na pewno w kiosku Ruchu w Sulejowie jakieś winyle kupowałem. Było to więc albo tam, albo w którejś z lokalizacji nadmorskich, do której wówczas jeździłem. Transport płyty z powrotem do Łodzi nie był łatwy, bo wtedy podróżowałem z rodzicami PKS-em oraz pociągami. Nie mieliśmy samochodu. Z utęsknieniem czekałem na powrót do domu, żeby w końcu "odpalić" "Klausa Mitffocha" w stereo. Co też się stało a następnie płytę "zajechałem". W końcu zaczęła w jednym miejscu przeskakiwać. Ten przeskok później stał się dla mnie integralnym elementem muzyki i gdy w bardziej współczesnych czasach nabyłem CD dziwiło mnie, że czegoś w muzyce brakuje." To tyle w kwestiach wspomnień "kombatanckich". Teraz wypada napisać coś na temat samego Klausa oraz zawartości krążka.
Klaus Mitffoch powstał we Wrocławiu w 1979 roku założony przez Lecha Janerkę, Krzysztofa Pociechę i Kazimierza Sycza, ale dopiero na początku lat 80. wykrystalizowała się znana powszechnie nazwa zespołu. Działalność grupy nie była początkowo intensywna a na nowe, bardziej profesjonalne tory Klaus wszedł w 1983 roku, gdy zajął drugie miejsce na Ogólnopolskim Turnieju Młodych Talentów (pierwszej nagrody nie przyznano). W wyniku tego kariera zespołu nabrała rozpędu. Klaus nagrał dwa single: "Ogniowe strzelby"/"Śmielej" i "Jezu, jak się cieszę"/"O głowie". Choć zespół ze względu na niemieckojęzyczną nazwę (powojenne resentymenty antyniemieckie cały czas były silne) był traktowany przez media podejrzliwie, to utwór "Jezu, jak się cieszę" stał się ogólnopolskim przebojem. Na liście przebojów Trójki osiągnął pierwsze miejsce. W 1984 roku grupa weszła do studia i nagrała swoją debiutancką i jak się później okazało jedyną w składzie z Janerką płytę. Gdy na listę przebojów Trójki trafiały kolejne numery Klausa a publiczność dopiero zapoznawała się z debiutanckim albumem, grupa już w składzie z Janerką nie istniała. Lech Janerka zaczął pod koniec 1984 roku występować pod własnym nazwiskiem a o pozostałych muzykach Klausa aż do 1986 roku nie było nic słychać. W 1986 roku Klaus, już bez Janerki, wrócił pod nieco zmienioną nazwą Klaus Mit Foch, czego zwieńczeniem było wydanie w 1988 roku świetnej płyty "Mordoplan", która jednak przeszła niemal bez echa. Wówczas była już rozwinięta solowa kariera Lecha Janerki i słuchacze nie byli zainteresowani nowofalowym graniem nowego Klausa bez Janerki. W wyniku tego, Klaus ostatecznie zakończył swój żywot w 1989 roku. w 2009 roku nastąpiła jednorazowa reaktywacja zespołu, który wystąpił w Warszawie na koncercie zorganizowanym pod hasłem „20 lat wolności”, gdzie wykonał swój największy przebój "Jezu, jak się cieszę".
Muzyka Klausa Mitffocha, którą słyszymy na debiutanckiej płycie oparta jest o proste instrumentarium: bas, dwie gitary, bębny a gdzieniegdzie ("Klus Mitroh", "Siedzi") na klawiszach pojawia się gościnnie Wojciech Konikiewicz. Ale to skromne instrumentarium wykorzystane jest w tak dynamiczny, pełen energii i pomysłowy sposób, że w połączeniu z surrealistycznymi tekstami Janerków daje efekt szoku poznawczego. Przy pierwszym przesłuchaniu nie wiedziałem do końca jak zareagować na tę muzykę. Muzyka i teksty Bożeny i Lecha Janerków były tak zaskakujące, niespodziewane i chwilami odrealnione a przy tym na swój sposób przebojowe, że jedyne co można było zrobić to otworzyć szeroko oczy, usta i zastygnąć w zdziwieniu. Wówczas, gdy poznawałem całą płytę, a było to jak wspomniałem w 1985 roku, znałem już utwory wylansowane na Liście Przebojów Programu Trzeciego - "Śmielej", "Ogniowe strzelby", "Jezu, jak się cieszę", "Strzeż się tych miejsc", "Dla Twojej głowy komfort". Klaus Mitffoch wydawał mi się wtedy nową grupą grająca w duchu Republiki. Wspomniane hity z Trójki wprawdzie odbiegały nieco od granej na serio muzyki Republiki, ale jednak nie zdradzały całkowicie tego, czym tak naprawdę okazał się Klaus. Choć obie grupy należy umiejscawiać w nurcie szeroko rozumianej nowej fali, to jednak twórczość Klausa różniła się od poważnej i granej bez żadnego przymrużenia oka muzyki Republiki. Klaus Mitffoch wytyczał nową jakość w polskiej nowej fali a także w muzycznym mainstreamie, dzięki połączeniu szybkich, krótkich numerów o niemal punkowej ekspresji z abstrakcyjnymi tekstami, które w sposób zawoalowany komentowały otaczającą nas rzeczywistość. Teksty Ciechowskiego również odwoływały się do socjalistycznej dyktatury i bezdusznego, totalitarnego państwa, ale wokalista Republiki robił to w bardziej klasyczny, literacki sposób. Janerkowie wpisali się natomiast w tradycję surrealizmu a ich teksty były groteskowe, absurdalne, ironiczne, co mogło wywoływać w słuchaczu poczucie komizmu. Nie w każdym przypadku, bo kończący album "Strzeż się tych miejsc" brzmi poważnie, jak przestroga i swoiste memento. Potężnie, nieco mrocznie wypada również "Tutaj wesoło". W pozostałych przypadkach już same tytuły wywołują uśmiech: "Powinność kurdupelka", "Muł pancerny".
"Klaus Mitffoch" rozpoczyna się od wstępu, w którym słychać dźwięk "piłowania" oraz psychodeliczne, ale nieco knajackie nawoływania na kilka głosów "Śpij aniele mój", wsparte uderzeniem bębna oraz zakończone bełkotliwym głosem jednego z muzyków. Ten krótki wstęp przechodzi płynnie w dynamiczny, przebojowy znany już z singla "O głowie", który kończy się wrzaskliwym, punkowym śpiewem "kolor górny to kolor biały, kolor dolny to kolor czerwony". Następny utwór "Wiązanka pieśni bojowych" zawiera już całą esencję tego, czym Klaus był. Zaczyna się od gwałtownego "Ja wiem, że to jest zwykły syf, paranoja", a kończy wykrzyczanym "To figurole". W utworze są zmiany tempa, zmiany akcentów na poszczególne instrumenty i zmiany frazowania głosu Janerki. Istne szaleństwo. I w tym duchu podążamy dalej przez płytę. "Nie jestem z nikim" rozpoczyna szarpany pochód basu, który po kilkunastu sekundach atakuje śpiew Janerki: "Nie ma mnie!", wchodzi miarowy rytm perkusyjny i słychać gitarę. "Klus Mitroh" brzmi bardziej standardowo, poważniej i niemal jak memento. Słyszymy tutaj śpiew Janerki:
"Mamy dzień mamy każdą noc
Mamy swoje sny i swoje drogi
Tak jak Ty rozglądamy się
Chcemy znać ostatnią wersję prawdy
Goni nas lukratywny wieprz
I wszystkim życzymy źle nam z oczu patrzy"
W "Wiązanka cz.IV" wracamy do klimatu groteskowo-absurdalnego słysząc:
"Chciałabym mieć rower i nowe majciochy
Chciałabym mieć rower i będę go mieć
Chciałabym majciochy chciałabym rower
Chciałabym majciochy i bedę je mieć"
Ale wnioski są jak najbardziej na poważnie:
"Dajcie nam żyć
Dajcie nam żyć
Dajcie nam żyć
Dajcie nam śmielej marzyć
Marzyć"
"Wiązanka cz.IV" przechodzi niepostrzeżenie w "Jestem tu jestem tam", w którym słyszymy ówczesne obawy mieszkańców PRL:
"Gonią mnie gonią mnie
Ja uciekam jak we śnie
Wmawiam sobie że coś mogę
Ale dalej nic nie mogę
Nie mogę
Jestem tu jestem tam
Patrzy na mnie kamera
Boję się boję się
I po dziurach kryję się
Wmawiam sobie że coś mogę
Ale dalej nic nie mogę"
Podobny duch i zmagania z Systemem utrzymują się w kolejnych nagraniach: "Muł pancerny", "Powinność kurdupelka". Stronę A (Ta) płyty winylowej kończy, podobnie jak ją rozpoczyna kilkudziesięciosekundowy dziwoląg pt. "Strzelby". Stronę B (Tamtą) zaczyna dynamiczny "Nad ranem śmierć się śmieje", o którym można byłoby napisać, że jest przebojowy, gdyby nie poważny, niezbyt optymistyczny tekst:
"Nad ranem śmierć się śmieje
I znów rozpieprza domy
A szczury i nadzieje
Wyłażą z wszystkich dziur"
Wspomniany już wcześniej "Tutaj wesoło" potwierdza, że podmiotowi lirycznemu wbrew tytułowi wcale nie jest do śmiechu w otaczającej rzeczywistości.
"Piekło dalej lubi bale
Ono wytrwa w swoim szale
Układ tanców się nie zmienia
Już od bardzo wielu lat
Ludzie mówią mówią mówią
Oni mówią że jest dobrze
Że to zwykła noc przed końcem
I nie warto kłaść się spać"
"Ewolucja, rewolucja i ja" jest brzmieniowo bliska klasycznej muzyce postpunkowej. "Dla twojej głowy komfort" jest wolniejszy, a Janerka znowu zgłasza pewne problemy:
"Nie wszystko co byś chciał
Można mieć można kupić
Nie wszystko co byś kupić chciał
To fakt"
"Siedzi" to utwór bardzo dynamiczny, niemal w radosnym tempie, przedostatni na płycie, który niesie w sobie coś w rodzaju nadziei, ale zostaje ona zastopowana kończącym płytę poważnym, smutnym "Strzeż się tych miejsc":
"Strzeż się tych miejsc
Strzeż się tych miejsc
Tu nie wolno głośno śmiać się
I za dobre mieć ubranie
Strzeż się
Strzeż się"
Klaus Mitffoch przemknął przez mainstream jak meteor, dzięki hitowi "Jezu, jak się cieszę". Przede wszystkim jednak pozostaje w pamięci zwolenników ambitnego rocka dzięki debiutanckiemu albumowi, który w chwili wydania przyniósł powiew świeżości w brzmieniu oraz tekstach i do dzisiaj nie traci na uroku. Teksty na płycie "Klaus Mitffoch" są wyraźnie osadzone w rzeczywistości realnego socjalizmu, ale z drugiej strony są na tyle uniwersalne, że inspiracji szuka w nich również młodzież, która nie tylko nie pamięta PRL, ale ledwo wie, czym były lat 90. Moim zdaniem album "Klaus Mitffoch" to najlepsze dokonanie, w którym brał udział Lech Janerka. Może się z nim równać jedynie jego solowa debiutancka płyta pt. "Historia podwodna", która chwilami ma podobny klimat do Klausa. Nic dziwnego zresztą, bo niektóre utwory powstawały jeszcze w czasach Klausa Mitffocha. Warto dodać, że na kompaktowej reedycji Tonpressu są bonusy w postaci wcześniejszych nagrań singlowych. Nie ma ich ani na wydaniu MTJ, ani Koch International. Ale nie one stanowią o jakości płyty, a wręcz rozbijają jej spójność. Album najlepszy jest w wersji wydanej pierwotnie na winylu i kasecie. Płyta-ikona, jedna z najlepszych płyt w historii polskiego rocka. Ocena maksymalna. [10/10]
Andrzej Korasiewicz
08.06.2025 r.