Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Bloc Party - Silent Alarm

Bloc Party - Silent Alarm
2005 Wichita/v2

1. Like Eating Glass    4:22
2. Helicopter    3:40
3. Positive Tension    3:55
4. Banquet    3:21
5. Blue Light    2:47
6. She's Hearing Voices    3:29
7. This Modern Love    4:25
8. The Pioneers    3:35
9. Price Of Gasoline    4:19
10. So Here We Are    3:52
11. Luno    3:57
12. Plans    4:10
13. Compliments    4:35
14. (silence)    5:11
15. Every Time Is The Last Time    3:15

Czy to możliwe, by już na samym początku roku ukazał się jego najlepszy debiut? Jak najbardziej. Bloc Party - ulubieńcy nie tylko brytyjskiej krytyki, ale i publiczności nagrali album, który trudno będzie pokonać w wyścigu o płytę roku.

Na początek istotna informacja - wokalista Kele jest... czarny. Ta informacja jest potrzebna ponieważ: a) mało znamy w historii murzyńskich wokalistów, b) wokal Kelego i jego akcent sprawia, że od razu kojarzy się nam z wychudzonym, przygarbionym, białym Brytyjczykiem z grzywką (vide Alex Kapranos z Franz Ferdinand). No ale zostawmy kwestię rasy, swoją drogą jest to bardzo miłe zaskoczenie, że i Afroamerykanie biorą się za inne rejony muzyki niż hip-hop.

Muzycznie "Silent Alarm" składa się jakby z dwóch części. Pierwsza jest szybka, żywiołowa, z czadowymi gitarami, w których słychać i Radiohead, i Blur, i Joy Division, i Buzzcocks. Druga jest spokojna, stonowana, choć nie pozbawiona pazura. Bloc Party robią obecnie furorę dzięki takim piosenkom jak "Banquet" czy "Helicopter" - znanym już z zeszłorocznych EPek - zdecydowanym, przebojowym, ze świetnymi melodiami i szybkimi gitarami. Na tym też polega moc tej muzyki. Jest jednakże też w niej coś niepokojącego, smutnego ("The Pioneers", "This Modern Love"), ale przecież nie samą zabawą człowiek żyje. Druga część płyty jest trudniejsza, bardziej melancholijna - melodia w "Price of Gasoline" zbliża się do wczesnego New Order. O sile Bloc Party świadczy też jego wszechstronność - podczas gry bębny wybijają "klaszczący" rytm, bas gra nowowfalową melodię, jedna gitara ska a druga "tnie" z szybkością błyskawicy. W takim zestawie musi powstać coś wyjątkowego. I tak się dzieje. Dziwi mnie jedynie fakt niedostępności tej, szalenie popularnej w innych krajach Europy, płyty w Polsce. No cóż, może kiedyś, oby jak najszybciej. [8/10]

Mateusz Rękawek
09.11.2005 r.