Relacje z koncertów

Zaobserwuj nas

The Sisters of Mercy, Łódź, Wytwórnia, 11.11.2023 r.

The Sisters of Mercy, Łódź, Wytwórnia, 11.11.2023 r.

The Sisters of Mercy, czyli jeden z ważniejszych zespołów w historii rocka gotyckiego, który nigdy nie uważał się za zespół gotycki, twierdząc, że gra rock'n'roll i muzykę pop z elementami industrialu. To kolejna grupa z mojej młodości "odhaczona" w wersji koncertowej. Mimo że TSoM od wielu lat przyjeżdża do Polski, to ciągnie się za nią opinia formułowana przez "true gothów" o tym, że koncerty The Sisters to ściema i żenada, że "to już nie to, co kiedyś". A ponieważ nie jestem "zwierzęciem koncertowym", to tym bardziej nie zachęcało mnie to dotychczas do wybrania się na show "siostrzyczek". Ale w końcu trzeba, bo mogę nie zdążyć... A ponieważ Andrew Eldritch postanowił zawitać do mojego rodzimego miasta, to już wręcz nie miałem wyboru. Czy było warto? O dziwo, jak najbardziej! Wprawdzie głos Eldritcha już nie ten, ale mimo wszystko to był niezły koncert! Po kolei jednak.

Występ The Sisters of Mercy odbył się w ramach Festiwalu Soundetit. Przed Eldtrichem i spółką miała wystąpić inna legenda muzyki - Blixa Bargeld. Występ jednak na dwa dni przed koncertem został odwołany a Blixę zastąpił niezbyt mnie interesujący zespół brytyjski The Virginmarys. W klubie Wytwórnia stawiłem się więc około godz. 20.30, gdy muzyka The Virginmarys właśnie kończyła wybrzmiewać. W klubie zgromadzony był już prawdziwy tłum  - koncert The Sisters of Mercy został wyprzedany - więc z trudem udało mi się przecisnąć pod scenę, by móc w czasie koncertu cokolwiek zobaczyć. Później okazało się, że i tak z tym nie było lekko, bo stojąc po prawej stronie, wiele zasłaniał mi podświetlony, kolumnowy element scenografii. 

The Sisters of Mercy punktualnie o 21. wyszli na scenę w tradycyjnym składzie: Andrew Eldritch i Doktor Avalanche [obsługiwany przez byłego gitarzystę Chrisa Catalysta - przyp. red.] oraz Ben Christo, który jest członkiem "siostrzyczek" już od 2006 roku a także pani o azjatyckich rysach twarzy, której nie rozpoznałem [niejaki/a Kai - przyp. red]. Bez zbędnej zwłoki The Sisters uderzyli miksem "Doctor Jeep / Detonation Boulevard" z ostatniej studyjnej płyty "Vision Thing" (1990).  Kolejne utwory były mieszanką starych hitów ("Alice", "Marian", "Dominion / Mother Russia", "More") oraz nowszych utworów, jak na razie nigdy nie wydanych w wersji studyjnej ("Eyes of Caligula", "I Will Call You", "But Genevieve", "On the Beach", "When I'm on Fire"). Utwory następowały po sobie niezwykle szybko, dynamicznie zmieniając się a jedyną komunikacją Eldtricha z publicznością było zdawkowe "Thank you", rzucane od czasu do czasu. Po długo wywoływanym bisie usłyszeliśmy najbardziej oczekiwane przeboje: "Lucretia My Reflection", "Temple of Love" i "This Corrosion". I to wszystko, po ostatnim dźwięku "This Corrosion" szybko włączono światła, techniczny rozdał publiczności setlisty, gitarzystka wyrzuciła parę gitarowy kostek i to był koniec koncertu The Sisters of Mercy.

Mimo zagrania dwudziestu utworów, cały koncert trwał ledwie godzinę i piętnaście minut. Widoczność była słaba, ale do dźwięku większych zarzutów nie mam. Eldritch głównie stał z tyłu a na planie pierwszym byli gitarzyści. W feerii świateł i dymów nie można było się zbyt dobrze przyjrzeć wokaliście, chyba, że ktoś stał na wprost sceny, co mi nie było dane. Wiadomo też, że obecny wizerunek Eldritcha nie przypomina tego długowłosego, tajemniczego pana z pierwszych lat działalności zespołu. Natura robi swoje i nie można mieć o to do nikogo pretensji. Ale to był naprawdę całkiem dobry koncert. Wśród publiczności było sporo młodego, gotyckiego narybku, który z zaangażowaniem skakał, tańczył i śpiewał na kolejnych utworach. Żeńska, młodsza część publiczności bardzo żywiołowo reagowała na Bena Christo. Jedynym zastrzeżeniem, jakie mogę mieć, to że wszystko odbyło się za szybko. Zespół pędził utwór za utworem, co z jednej strony nadało koncertowi odpowiedniej dynamiki i rozochociło publiczność do skakania i tańczenia. Z drugiej strony można było odnieść wrażenie, że grupie chodzi o jak najszybsze odegranie repertuaru, by już zejść ze sceny. Ale to tylko moje wrażenie... Mimo wszystko z "Wytwórni" wyszedłem z poczuciem zadowolenia. Zobaczyłem jednych z moich idoli młodości w całkiem niezłej formie. Konfrontacja na żywo z legendą wypadła akceptowalnie.

Tekst: Andrzej Korasiewicz
Foto: Joanna Korasiewicz
Uwagi redakcyjne: Jarosław Pawlik
12.11.2023 r.

Lista utworów:

1. Doctor Jeep / Detonation Boulevard
2. Don't Drive on Ice
3. Ribbons
4. Alice
5. Summer
6. Dominion / Mother Russia
7. I Will Call You
8. Marian
9. Giving Ground (The Sisterhood cover)
10. Eyes of Caligula
11. More
12. But Genevieve
13. I Was Wrong
14. Here
15. On the Beach
16. When I'm on Fire

bis:

17. Lucretia My Reflection
18. Temple of Love
19. This Corrosion