Alphaville, rynek w Manufakturze, Łódź, Festiwal Dialogu Czterech Kultur, 07.09.2007 r.
foto: Brite, http://brite.madebymonkeys.net
Takie przeboje jak „Forever Young” trafiają się raz na ileś lat. Jeśli jednak komuś uda się napisać taką piosenkę ma zagwarantowaną muzyczną nieśmiertelność. Tej sztuki dokonał ponad 20 lat temu niemiecki zespół Alphaville, który wystąpił w Łodzi w ramach Festiwala Dialogu Czterech Kultur.
Na rynek w Manufakturze przybyli zarówno starzy fani, dla których przeboje Alphaville to wspomnienie młodości (lub dzieciństwa), ale było też sporo młodzieży. Niewątpliwie koncert Niemców był jednym z ważniejszych wydarzeń tegorocznego FD4K.
Alphaville wylansował w latach 80. kilka wielkich przebojów, a później słuch o nim zaginął. Hity niemieckiego klasyka synth pop do dzisiaj grane są w rozgłośniach radiowych, ale po wydaniu drugiej płyty w 1986 pt. „Afternoons In Utopia” Alphaville zniknął ze sceny podobnie jak inne gwiazdki lat 80. – Limahl, Kajagoogoo, Howard Jones, Sal Solo. Jednak grupa nie przestała nagrywać, ani występować a ich ostatnim studyjnym dokonaniem jest czteropłytowy album „CrazyShow” z 2003 roku. Co więcej, Alphaville ma nadal swoich oddanych fanów, którzy czekają z utęsknieniem na kolejne wydawnictwa zespołu. Faktem jest jednak, że band zniknął ze świadomości tzw. przeciętnego słuchacza i istnieje w niej jedynie jako autor kilku mega hitów z lat 80. W takiej też roli zapewne zaproszono grupę do Łodzi i w takiej roli oczekiwali występu zespołu łodzianie.
Niemiecka gwiazda synth pop nie zawiodła publiczności. Na rynku w Manufakturze usłyszeliśmy niemal wszystkie klasyczne hity Alphaville, przeplatane nowszymi piosenkami. Zaskoczeniem na pewno były bardziej rockowe aranżacje tych przebojów. Chwilami niemal hard rockowe riffy dodawały piosenkom niezwykłej mocy. Jeśli ktoś uważał dotychczas Alphaville za zespół podobny współczesnym boys bandom, musiał zweryfikować swoją opinię. Alphaville to zespół z krwi i kości. Wokalista grupy Marian Gold ma dobry głos i umie śpiewać. Prawie każdy dźwięk, który usłyszeliśmy ze sceny w Manufakturze był zagrany na żywo. I nawet tak synth popowe utwory jak „Sounds Like A Melody” zawierały w sobie elementy improwizacji, charakterystyczne dla koncertów rockowych.
Ze sceny wybrzmiały takie utwory jak: „Dance With Me”, „Sounds Like A Melody”, „The Jet Set”, „Jerusalem”, „Big in Japan”, a w finale oczywiście nieśmiertelny „Forever Young”. Były też piosenki nowsze, które wzbudziły mniejszy entuzjazm, ale z pewnością koncert Alphaville wszystkim się podobał. Miło i sympatycznie było usłyszeć panów po pięćdziesiątce, którzy wyszli na scenę i zaśpiewali hity sprzed 20 lat. Możliwe, że troszkę zawiedzenie byli ci, którzy oczekiwali bardziej syntetycznego brzmienia grupy. Alphaville na żywo wypada zdecydowanie bardziej rockowo, a w chwilach bardziej balladowych zespół gra przeciętny pop rock. Mogły trochę rozczarowywać zmiany dokonane w znanych hitach. Nie zabrzmiały one tak jak na oryginalnych płytach (może z wyjątkiem „Forever Young”), ale z drugiej strony świadczy to o umiejętności interpretacji i improwizacji muzyków. No a poza tym czego można wymagać od gwiazd synth pop, którzy dzisiaj przekroczyli pięćdziestiątke? ;). Można im tylko pogratulować wytrwałości i życzyć utrzymania kondycji, którą zaprezentowali w Łodzi przez co najmniej kolejnych 20 lat. Czego i Państwu życzę!
Andrzej Korasiewicz
08.09.2007