Informacje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

MIP (Made Impossible Possible) - byli muzycy Agressiva 69 i Made in Poland razem

MIP (Made Impossible Possible) - współpraca byłych muzyków Agressiva 69 i Made in Poland

MIP (Made Impossible Possible) to grupa, którą tworzą gitarzysta i perkusista Artur Hajdasz, były muzyk Made In Poland a przy okazji syn perkusisty grupy Breakout, Sławomir „Dżabi” Leniart, mający na koncie współpracę m.in. z Jesus Chrysler Suicide, Agressivą 69 i Made In Poland, oraz grający na instrumentach klawiszowych Bodek Pezda, były członek Agressiva 69, producent oraz animator polskiej sceny industrialu i twardej tanecznej elektroniki, który pracował już z „Dżabim” w zespole Edyty Bartosiewicz oraz jego projektach 2Cresky i Heart & Soul. Ten skład wydał właśnie swój debiutancki album „Passing by”. Składa się na niego dziewięć kompozycji, łączących wszystko co najlepsze w mrocznej alternatywie dwóch ostatnich dekad XX wieku. Jednak nie ma tu mowy o uleganiu sentymentalizmowi i schlebianiu modzie retro. Utwory MIP to nowoczesne, chwilami futurystyczne, rozwiązania muzyczne i brzmieniowe. Jak twierdzą sami twórcy to: "zaktualizowany post punk, doskonale oddający ducha trzeciej dekady XXI wieku – z wpisanymi w nasze czasy niepokojami i frustracjami oraz coraz mocniej odczuwalną pustką w tłumie."

W nagraniach Hajdaszowi, Leniartowi i Peździe towarzyszyli basiści – Bogdan Kowalewski (m.in. Breakout, Maanam), Andi Emm (London SS, Starsha Lee) oraz Marcin Ciempiel (m.in. Oddział Zamknięty, Fotoness, Maanam, Czad Komando Tilt, Apteka, One Million Bulgarians, Kora, Wilki). Teksty na płytę – obrazowe, lapidarne, egzystencjalne – napisali Artur Hajdasz i jego życiowa partnerka, Małgorzata Walasek.

Muzycy tak opowiadają o płycie:

– Tutaj gram dużo mniej niż zwykle. Skupiłem się na realizacji i miksie. – opowiada Pezda. – To pierwsza płyta, którą sam zmiksowałem. Robiłem takie rzeczy już od dawna, ale zawsze ktoś nade mną czuwał. Teraz, kiedy na co dzień pracuję w studiu, wiedziałem, jak osiągnąć to, o co nam chodzi.

Leniart: Ojcem tego projektu jest Artur. To on przygotował demo, siedem czy osiem utworów. Sam nagrał w swoim domowym studiu wszystkie instrumenty i wokale i w tym kształcie materiał trafił do nas. Ponieważ to było dobre i bardzo  sugestywne, wiedzieliśmy, w jakim kierunku z tym materiałem iść. 

Hajdasz: To, że będę to robił z „Dżabim” i Bodkiem było dla mnie od początku oczywiste. I tu nie chodzi tylko o to, że dobrze się znamy. Z „Dżabim” jesteśmy jak bracia, często rozumiemy się bez słów. On doskonale wpasowuje się w moje pomysły. Świetnie je uzupełnia lub po prostu idealnie odgrywa to, co wymyśliłem. Natomiast Bodek z jego wrażliwością i sprawnością techniczną był w tym układzie niezbędny. 

Leniart: Ustalaliśmy z Arturem, co jest niepotrzebne i dodawaliśmy coś od siebie. Ale to było raczej cięcie, bo Artur przysłał bardzo dużo materiału, a dla nas wszystkich najważniejsze było, żeby zostawić tylko to, niezbędne. 

Małgorzata Walasek: Te teksty są analizą, bardzo indywidualną. Chodziło nam o oddanie stanu ducha, spotkanie z własnymi myślami, postawienie pytania, kim jesteśmy. To opowieść o poszukiwaniu siebie w rzeczywistości, którą narzuca nam otoczenie i stwarzaniu sobie własnego świata – z naszymi emocjami i kolorami. Przekaz w tekstach jest esencjonalny. W takiej formie najlepiej pasuje do muzyki i otwiera przestrzeń do subiektywnych interpretacji.

Hajdasz: Nie zastanawiałem się czy to ma być stare czy nowoczesne brzmienie. Nie myślę tymi kategoriami. Dla mnie muzyka jest poza czasem. To miało być brzmienie, które pasuje to tych utworów. 

Leniart: Pomysł na ostateczne brzmienie całości to, choćby poprzez moją ciągłą ciekawość i chęć odnajdywania nowych soundów, chyba moja zasługa. Ale oczywiście bez Artura nic by z tego nie było. Wszystko z nim konsultowałem. 
Ale i tak cały proces produkcji trwał półtora roku. Nie obyło się bez nieporozumień, czasem nawet kłótni, ale kiedy każdy wkłada w pracę wszystko, takie rzeczy się zdarzają. Z korzyścią dla muzyki. 

Pezda: Każdy utwór jest tu inny, Jeden jest bardziej nowofalowy, drugi triphopowy, w trzecim są elementy industrialu czy nawet noise’u, musieliśmy znaleźć do nich wspólny klucz, tak, żeby stały się spójne. Dlatego zdarzało się, że mieliśmy po dwadzieścia wersji miksów. Chyba jeszcze nigdy nie byłem tak zmęczony pracą w studiu. Ale mam poczucie, że się opłaciło. Osiągnęliśmy to, co chcieliśmy. 

MIP to muzyka miasta nocą. Samotnych spacerów, ciemnych zaułków i podziemnych klubów. Znane już z sieci utwory „Look Left, Look Right” i „Black Winter” są dobrym przedsmakiem tego, co ma do zaoferowania grupa, jednak nie mówią o niej wszystkiego. Mamy tu zarówno mocno osadzone rytmicznie, wyszukane melodycznie bangery („Passing by”, „Jedyna”, „Money For Nothing”) jak i rozedrgane, mieniące się odcieniami szarości utwory z taneczno–industrialnym vibem („Angel”, „Śnij”). Kulminacją „Passing by” jest potężny „Flow”, w którym totemiczne bębny stanowią wyrazisty, pierwotny podkład dla gitarowych i wokalnych szaleństw. Tak w Polsce nie grał jeszcze nikt.

Pezda: Rozmawialiśmy o tym, czy nie wykorzystać nazwy Made In Poland. W końcu stwierdziliśmy, że ten materiał tak bardzo różni się od tego, co robił ten zespół, że powinniśmy nazywać się inaczej. No i wiemy, że to, co nagraliśmy, jest tak dobre, że nie musimy odcinać kuponów od czyjejś legendy. 

Hajdasz: Ta muzyka to Londyn, brzmienie tego miasta. Tu myślałem o tym materiale, tu go pisałem i nagrywałem. Londyn jest przesiąknięty muzyką, świetną. Słychać ją tu cały czas. To miało na mnie duży wpływ. 
 
Także dlatego za jej mastering odpowiada Tim Debney z Fluid Mastering – firmy, która współpracowała z gigantami światowej sceny alternatywnej, m.in. z Killing Joke. 

Pezda: Tim podszedł do tego zupełnie inaczej niż my. Sprawił, że chociaż nigdy nie spotkaliśmy się we trzech w studiu, słuchając tego ma się wrażenie, że słuchasz grających obok siebie muzyków. Teraz ten materiał podoba mi się jeszcze bardziej.  
Czytając komentarze pod klipami do „Look Left, Look Right” i „Black Winter” widać, że był to dobry ruch. Muzyka z „Passing by” trafia także do zachodniej publiczności.

Ale MIP to nie tylko płyta. Już niedługo  muzycy wrócą na trasę. 

Hajdasz: Szlifujemy materiał do grania na żywo. Na basie będzie grał z nami Marcin Ciempiel. A ja już pracuję w Londynie z kolegą, który zostanie naszym drugim gitarzystą.