Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Depeche Mode - Songs Of Faith And Devotion Live

Depeche Mode - Songs Of Faith And Devotion Live
1993 Mute

1. I Feel You    7:11
2. Walking In My Shoes    6:41
3. Condemnation    3:55
4. Mercy In You    4:20
5. Judas    5:01
6. In Your Room    6:47
7. Get Right With Me    3:11
8. Rush    4:35
9. One Caress    3:35
10. Higher Love    7:30

Historia genialnych albumów znanych zespołów, nagranych podczas koncertów, nie byłaby kompletna bez "Songs OF Faith And Devotion LIVE" Depeche Mode. Praktycznie rzecz biorąc, jest to powtórzenie całej płyty "Songs Of Faith And Devotion" na żywo, lecz to, w jaki sposób wykonano całość, bije na głowę studyjny pierwowzór.

Znane i kultowe "I Feel You" z przedłużonym wstępem oraz rockową gitarą Martina Gore i niesamowicie ekspresyjnym, szalejącym na scenie Davem Gahanem jest wspaniałym wprowadzeniem do niemniej atrakcyjnej reszty. Zresztą "mentalny starszy brat" autora recenzji przeszedł podczas występu samego siebie. 

"Walking In My Shoes" to zupełna zmiana klimatu na bardziej transowy, zaś następujący po nim "Condemnation" czerpie garściami z czarnej muzyki. Oba zaśpiewane z potężną dawką uczucia oraz z wielką energią. Jeżeli Dave Gahan rzeczywiście planował skończyć ze sobą, nagranie koncertowe byłoby wspaniałą pamiątką po nim. Fascynacja "rock'n'rollową śmiercią" była efektem zainteresowania się frontmana Depeche Mode sceną Seattle oraz muzyką grunge i przedwczesną śmiercią Kurta Cobaina, która nastąpiła parę miesięcy przed koncertami Depeche Mode. To miało piorunujący wpływ na Dave'a, w połączeniu z potężnymi dawkami narkotyków zażywanych wtedy przez niego oraz problemami natury sercowej.

Piosenki "Mercy in You" oraz "Judas" rozluźniają nastrój i stanowią wprowadzenie do "hymnu żałobnego", zatytułowanego "In Your Room", który idealnie podkreśla wewnętrzne rozbicie zespołu oraz każdego muzyka osobno w tamtym okresie. Gahan szaleje jednak na scenie, wraz ze wspomagającym go Gorem oraz sesyjnymi wokalistkami, nie poddając się, mimo zgubnego wpływu narkotyków na jego zdrowie.

O ile kolejny, nastrojowy "Get Right With Me", można porównać do stanu wewnętrznego spokoju oraz pogodzenia się z własnym losem, następujący zaraz po nim "Rush" jest wybuchem dzikości i niekontrolowanego gniewu. Wspaniale, energetycznie wykonany przez muzyków oraz zaśpiewany z furią przez Dave'a. Tego oblicza frontmana Depeche Mode z całą pewnością nigdy się nie zapomina.

"One Caress" - kolejna zmiana klimatu, zupełnie jak w przypadku dwóch pierwszych utworów z płyty. Aranżacyjnie piękna ballada jeszcze wspanialej, niezwykle uczuciowo zinterpretowana przez Gore'a. Na tym koncercie dawał on z siebie wszystko i tak wygląda właśnie prawdziwe oblicze sztuki. Zamykający album, majestatycznie płynący "Higher Love", podkreśla jak bardzo zależało wokaliście utrwaleniu tego wizerunku. Piosenkę wykonał równie wspaniale i z ekspresją równą pozostałym utworom.

Jak z perspektywy czasu ocenić "SOFAD LIVE" Depeszów? Przede wszystkim jest dziełem, którego czas nigdy się nie ima, podobnie jak "Made In Japan 1972" Deep Purple lub "It's Alive" Ramones, czy "Unplugged" Nirvany albo "Show" The Cure, koncert z drugiej części "Still" Joy Division, lub "Melkweg" The Sisters Of Mercy. Tak wspaniałego albumu na żywo Depeche Mode już nigdy nie nagra, jest on ich szczytowym osiągnięciem z występów. Całą chwałą za utrwalony show można obdarzyć jednak samego Dave Gahana, który nadał mu niesamowitą atmosferę, jakiej się nie zapomina.

Adam Pawłowski
17.10.2004 r.